Takiego scenariusza nie powstydziłyby się najlepsze filmy kina akcji.

Wszystko zaczęło się kilka dni temu – w środę 8 kwietnia. Pracownicy działający na zlecenie jednej ze współpracujących ze mną firm udali się w okolice nieruchomości, na której wykryto koparkę o wartości ok. 500 tys. zł – skradzioną z majątku masy upadłości jednej ze spółek wiele miesięcy temu. Mieli wykonać oględziny za pomocą drona (operatorzy oczywiście dysponowali odpowiednimi uprawnieniami), aby uniknąć wchodzenia na teren nieruchomości.

Na miejscu „zastali” agresywną obsługę i ochronę, która kazała w mało kulturalny sposób oddalić się z tego miejsca. Choć znajdowali się na publicznym terenie, groźbami karalnymi i niedwuznacznymi gestami ochrona przepędziła moich pracowników, a kiedy ci zaczęli się oddalać – ruszyli za nimi w pościg samochodowy. Pomogła dopiero interwencja przypadkowo napotkanego patrolu Policji. W trakcie legitymowania jednego z moich pracowników, do drugiego z nich – znajdującego się dalej w pojeździe – zaczęły dobijać się osoby prowadzące wcześniej pościg i wykrzykiwać w jego kierunku oskarżenia i groźby. Dopiero interwencja policjantów ostudziła zapał silnych panów, działających w stylu lat 90.

Po ustaleniu, że skradziona koparka znajduje się na terenie tej nieruchomości, pracownicy kancelarii prawnej podjęli szereg dalszych czynności. Między innymi poinformowali Policję – w celu zabezpieczenia koparki oraz formalnego zatwierdzenia, że to ten sprzęt, który wchodzi w skład masy upadłości.

Kolejna czynność na miejscu użytkowania koparki odbyła się już w asyście Policji, która zjawiła się na miejscu na polecenie Prokuratury z zawiadomienia Syndyka. Nawet obecność funkcjonariuszy Policji nie obniżyła jednak agresji „osiłków”, którzy próbowali w bezprawny sposób nie dopuścić do tego, by pełnomocnicy brali udział w czynnościach organów ścigania na miejscu ujawnienia przestępstwa. Moi pełnomocnicy usłyszeli ponadto wiele wulgarnych i pomawiających słów, jednakże nie powstrzymało ich to od tego, by zadbać o zabezpieczenie 50-tonowego przedmiotu przestępstwa. Te same osoby, które stoją za przywłaszczeniem (kradzieżą?) złożyli wiele pomawiających mnie skarg, inicjując w ten sposób liczne postępowania kontrolne, oparte na pomówieniach.

Co ciekawe, agresywne zachowania nie spotkały się z odpowiednią reakcją policjantów. Ponieważ istniała prawdziwa obawa, że komuś stanie się krzywda, do moich przedstawicieli dołączyła dodatkowa grupa współpracowników, aby w jak najwyższym stopniu zapewnić im bezpieczeństwo. To nie koniec przygód – kiedy ostatecznie udało się wyprowadzić koparkę z terenu nieruchomości, dziwnym trafem po 15 minutach przyjechał patrol pod pretekstem… blokowania wjazdu przez koparkę.

Finalnie na szczęście udało się zabezpieczyć sprzęt i wrócił on – odpowiednio zabezpieczony – „realnie” do majątku masy upadłości.

To pokazuje, jak niestandardowa może być praca syndyka i zabezpieczanie majątku upadłego przedsiębiorstwa. To nie tylko sprzedaż finansowych aktywów „zza biurka” – czasami trzeba działać „w terenie”, w stresujących warunkach i nieprzyjaznym otoczeniu. Zawsze jednak trzeba zapewnić maksymalny poziom ochrony i bezpieczeństwa.

Dziękuję wszystkim, którzy doprowadzili do tego sukcesu – mojemu zespołowi, współpracującej ze mną kancelarii, osobom które umożliwiły „namierzenie” koparki, a także Policji i usługodawcom, którzy pomogli na ostatnim etapie odzyskiwania sprzętu. To był niemały wysiłek, ale każdy – mam nadzieję – czuje satysfakcję z jego efektów.

Działamy dalej! Stay tuned 👊

Kw. dor. restr. Marcin M. Kubiczek